Przestrzeń w mieście jest dla ludzi, nie dla samochodów!
Maciej Łobos w lipcowym numerze magazynu VIP Biznes i Styl.
Sprzeciw przeciwko kulturze samochodu rozpoczął się na dobre w latach 60. XX wieku w duńskiej Kopenhadze, gdzie któregoś dnia miasto dosłownie „stanęło”. To był czas, kiedy samochody dostrzec można było na ulicach, chodnikach, placach, najmniejszych skrawkach zieleni, a starówka wręcz zastawiona była autami. W końcu pojawił się pomysł, by ulice Starego Miasta w Kopenhadze wyłączyć z ruchu samochodowego, oddając je pieszym i rowerzystom. Przy czym Duńczycy nie są narodem, który rower mają w genach. To ich świadomy wybór i nawyk, jaki wypracowali w ostatnich 50 latach.
Zaczęło się od sfrustrowanych mieszkańców małej, bardzo ruchliwej i zatłoczonej uliczki, którzy wzięli sprawy w swoje ręce i rozebrali ulicę, wybrukowali ją kostką, wystawili przed domy krzesła, ławeczki i donice z kwiatami, a władze miasta postawili przed faktem dokonanym. I choć nie wyrzucono stamtąd całkowicie samochodów, to jednak stworzono strefę, w której rządzą piesi, a auto jest gościem dostosowującym się do pozostałych uczestników tej przestrzeni.